Jestem prześlicznym, miłym kotkiem
(dlatego zowią mnie Śliczniotkiem),
mieszkam ze swą kocią rodzinką,
a moja pani jest dziewczynką.
Niedawno przykrość mnie spotkała,
bo moja pani gdzieś wyjechała...
Nie będę jadł nic ani pił,
choćbym miał całkiem opaść z sił!
Całe trzy dni spędziłem w szafie -
bez mojej pani żyć nie potrafię,
gdy wróci - już ja jej pokażę!
A ona - biegiem do lekarza...
Ten mnie obracał na wszystkie strony:
Nic nie rozumiem - orzekł zdziwiony.
Nic nie rozumie - i to mnie złości -
ja przecież chory byłem z miłości...
(dlatego zowią mnie Śliczniotkiem),
mieszkam ze swą kocią rodzinką,
a moja pani jest dziewczynką.
Niedawno przykrość mnie spotkała,
bo moja pani gdzieś wyjechała...
Nie będę jadł nic ani pił,
choćbym miał całkiem opaść z sił!
Całe trzy dni spędziłem w szafie -
bez mojej pani żyć nie potrafię,
gdy wróci - już ja jej pokażę!
A ona - biegiem do lekarza...
Ten mnie obracał na wszystkie strony:
Nic nie rozumiem - orzekł zdziwiony.
Nic nie rozumie - i to mnie złości -
ja przecież chory byłem z miłości...
Wiersze z kotem, 2004, str. 30-31
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz