Początek listopada, a morze spokojne. Jest ciepło jak na tę porę roku i
prawie bezwietrznie. Pusto, nikogo na plaży. Bawię się w berka z falami,
ciesząc się że nikt mnie nie widzi i nagle przypominam sobie mojego
ojca, który wchodził do morza ze mną, malutką, na ramionach. Słyszę mój
śmiech, pełen radości, ale i lęku i pamiętam jego krzepkie ręce,
trzymające mnie mocno, bym nie spadła.
Idę coraz dalej i dalej, wdychając zapach morza, z głową pełną wspomnień.
kromka chleba
krok w krok za mną
mewy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz