Przyjechał
cyrk! Widzowie tłumnie
do
kas tłoczyli się w kolejce,
przed
wejściem kot stał i w zadumie
liczył
guziki w kamizelce.
Miał
frak i białe rękawiczki,
czapkę
z napisem "Cyrk - Dyrektor",
rozglądał
się wokół sceptycznie
i
wołał: Tutaj, pierwszy sektor!
Przepraszam
szanownego pana,
pragnę
obejrzeć przedstawienie...
Kot
otarł się o me kolana
i
rzekł: Zapraszam uniżenie!
Wchodzę
i widzę ze zdumieniem
lwa,
który wymachuje pejczem,
a
jego treser na arenie
w
płonące skakać ma obręcze...
Dwa
konie rżały do rozpuku,
próbując
dosiąść woltyżera,
pies
do balonów strzelał z łuku,
niedźwiedź
do łapy datki zbierał.
Słonie
na trąbach grały z wdziękiem,
foki
się z lekka wachlowały,
małpy
waliły w bęben z brzękiem
i na
trapezach szybowały.
Zabrzmiały
werble, orkiestra tusz!
Pan
Kot-Dyrektor powiedział: Miau!
Szanowni
państwo, nadszedł czas już,
by na
arenie wystąpił klaun!
Klaun
potknął się i rzekł ponuro:
Jako
dyrektor cyrku (były)
oświadczam:
Od dziś precz z tresurą!
A
mnie to wszystko się przyśniło.
Wiersze z kotem, 2004, str. 58-59
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz